Z pewnością możemy konkurować z portami ARA, ale nie jesteśmy w stanie konkurować z surowcem sprzedawanym po 100 zł za tonę przy kosztach wydobycia rzędu 300 zł – podkreśla DARIUSZ DUDEK, przewodniczący Solidarności w PG SILESIA.
Czy to prawda, że PG SILESIA nie przynosi oczekiwanego przez właściciela zysku?
Nasza firma zainwestowała w rozwój kopalni 1,05 mld zł. Gdy pięć lat temu rozpoczynaliśmy działalność, cena tony węgla w portach ARA wynosiła 150 dolarów. Teraz jest to niewiele ponad 50 dolarów, a więc trzy razy mniej. Tak olbrzymie inwestycje, jakimi są kopalnie, nie zwracają się w rok czy dwa, to są całe lata. Co do samych zysków i strat, to funkcjonuje przecież walne zebranie udziałowców, które jest właśnie do tego powołane, aby oceniać sytuację spółki i udzielać stosownych absolutoriów organom, które nią zarządzają. Takie absolutoria zostały udzielone. Przedstawiciele załogi zasiadają w radzie nadzorczej i mają wpływ na podejmowane decyzje. Nie zdarzyło się nigdy, żeby w PG SILESIA zabrakło pieniędzy na wypłatę i inne świadczenia, wynikające z przepisów prawa. Regulowane są również należności wobec urzędów skarbowych i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, i to nie na Cyprze, w Czechach czy Niemczech – jakby się komuś wydawało — tylko w Polsce.
Zgadza się pan z twierdzeniem, że PG SILESIA nadal stanowi wzór do naśladowania dla innych polskich kopalń?
Pod wieloma względami na pewno tak jest. Jednak sprzedaż węgla po zaniżonych cenach, którą stosuje jedna ze spółek, powoduje, że wiele firm związanych z górnictwem, w tym PG SILESIA, popadło w tarapaty. Słowem: mają problem ze sprzedażą własnego produktu. Ceny naszego węgla kształtują się na średnim poziomie. Z pewnością możemy konkurować z portami ARA, ale nie jesteśmy w stanie konkurować z surowcem sprzedawanym po 100 zł za tonę przy kosztach wydobycia rzędu 300 zł. Te 200 zł ktoś musi do interesu dopłacać. Dlatego wystąpiliśmy do ministra Kowalczyka, aby znalazł jakieś rozwiązanie tego problemu. Samo obniżenie akcyzy dla przedsiębiorstw energochłonnych nic nie da. Kopalnia nie zużywa więcej energii niż 3 proc. kosztów własnych. To jest dobre dla hut, dla kopalń z pewnością nie.
Sądzi pan, że rząd w jakiś sposób zareaguje?
Szczerze mówiąc, wątpię. Kiedy będąc na spotkaniu z LW Bogdanka, zadałem panu ministrowi Kowalczykowi pytanie, czy nie obawia się, że po powstaniu Nowej Kompanii Węglowej na wydobyty surowiec nie będzie zapotrzebowania, odparł, że mamy mu dać 6 tygodni, a na pewno sprawa się rozwiąże. Czas już minął, a odpowiedzi jak nie było, tak nie ma. Cierpliwość ma to do siebie, że też ma swoje granice.
Jakie zatem kroki podejmą związkowcy wraz z dyrekcją firmy?
Chcemy funkcjonować na zdrowych rynkowych zasadach. Skoro rząd dotuje zakłady państwowe, to dlaczego nie miałby dotować działalności naszej prywatnej firmy? Jeżeli mamy być wpisani w „Program dla Śląska” to na tych samych zasadach. Na razie interweniowaliśmy wraz z kolegami związkowcami z LW Bogdanka w Komisji Europejskiej. Zostało wysłane odpowiednie pismo, na które jest już reakcja. Poinformowano nas, że nasza skarga zostanie uwzględniona przy notyfikacji pomocy publicznej dla spółki, która stosuje dumpingowe ceny sprzedawanego węgla.
A może to źle, że na wewnętrznym rynku węgla mamy konkurencję?
Wcale nie. Każda konkurencja jest dobra, bo wymusza dobrą jakość produktu i jego niską cenę. Ja mam na myśli zdrową konkurencję. Dumping działa na szkodę konkurencji, a zarazem firmy, która go stosuje. Minister odpowiedzialny za górnictwo udaje, że tego nie widzi. Musimy zatem dalej walczyć. Na razie drogo nas to wszystko kosztuje. Musieliśmy przejść na system ciągłego ruchu zakładu, którego nie akceptują załogi większości kopalń w Polsce. Jeszcze jesteśmy w stanie ciąć koszty i konkurować w tych trudnych warunkach. Nie wiem, jak długo. Na pewno jesteśmy firmą, która wciąż eksperymentuje w zakresie rozwiązań technicznych i organizacyjnych. Przedstawiliśmy zupełnie inny model kopalni niż ten, w oparciu o który funkcjonowało górnictwo w Polsce. Sprawdza się doskonale. Nasza wydajność na pracownika wynosi ponad 1200 t węgla. Dyrekcja z załogą wynegocjowały układ zbiorowy pracy, który również sprawdził się w praktyce. Jesteśmy dla innych kopalń wzorem, ponieważ zmierzamy ku nowoczesności i pod prąd wszystkiemu, co ma związek ze starymi przyzwyczajeniami, a nie wolnorynkową konkurencją.
Bez zwolnień jednak sobie nie poradzicie.
Niestety zaistniała konieczność redukcji etatów. Związek zawodowy jest od tego, żeby bronić pracowników. I wszystko w tym kierunku robimy. Rachunek ekonomiczny właściciela jest prosty – trzeba zwolnić ok. 85 osób. Głównym kryterium oceny będzie przydatność pracownika w firmie, niezależnie od jego stażu pracy. Zwolnienia są dla nas zawsze bolesne. Wciąż rozmawiamy z dyrekcją spółki o oszczędnościach i redukcjach. Mamy ambicje dalej rozmawiać przy stole, a nie na ulicy. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Chcę jeszcze raz podkreślić, że za całą tę trudną sytuację ponosi odpowiedzialność zarząd firmy stosującej dumpingowe ceny, a odbywa się to za przyzwoleniem rządu. Oto mamy efekty rozchwianej polityki na rynku węgla, za którą nie możemy wziąć żadnej odpowiedzialności.
Wyobraża pan sobie sytuację, w której PG SILESIA ogłasza zamknięcie zakładu?
Nie. Nawet nie chcę o takim rozwiązaniu myśleć. Rząd musi sobie zdawać sprawę z faktu, że węgiel jeszcze przez długie lata stanowić będzie główne źródło produkcji energii elektrycznej w Polsce. Podczas upałów energetyka włączyła 20. stopień zasilania, bo nie było jak schłodzić bloków węglowych i trzeba było je wyłączać. Ta sytuacja również pokazała, że rząd nie jest w stanie poradzić sobie z właściwym zarządzaniem energetyką węglową, a snuje plany budowy elektrowni jądrowych.
Materiał pochodzi ze strony www.nettg.pl
fot. Kajetan Berezowski