Wizją PG Silesia jest to, aby w pewnym momencie stać się kopalnią jednościanową. Wszystkie kopalnie na całym świecie prowadzące eksploatację ścianową, które z sukcesem działają na rynkach międzynarodowych, mają wspólną cechę – jedną, wysoce wydajną ścianę – mówi Thomas Lautsch, wiceprezes zarządu ds. operacyjnych PG Silesia.
Dlaczego PG Silesia zdecydowała się zastosować metodę kotwienia?
– PG Silesia zdecydowała się zastosować technologię kotwienia przy drążeniu wyrobisk korytarzowych, w celu zwiększenia efektywności kosztowej i to jest główny powód. A sposobem obniżenia kosztów jest zwiększenie wydajności każdej poszczególnej maszyny, zwłaszcza systemów ścianowych, i jeśli chcemy zwiększyć prędkość postępu ściany potrzebujemy chodników, które to umożliwiają. Oznacza to, że potrzebujemy stabilnych chodników, które nie wymagają dużych nakładów pracy, a takie chodniki można uzyskać tylko dzięki wykorzystaniu techniki kotwienia. I to jest główny powód.
Powiedział Pan „aby poprawić wydajność”… Czy może Pan zdradzić, jakie zostały założone cele?
– Cele są bardzo jasne. Wizją PG Silesia jest to, aby w pewnym momencie stać się kopalnią jednościanową. Wszystkie kopalnie na całym świecie prowadzące eksploatację ścianową, które z sukcesem działają na rynkach międzynarodowych, mają wspólną cechę – jedną, wysoce wydajną ścianę. Zatem prowadzone przez nie prace skupiają się w jednym obszarze, kopalnie te mają niewielką infrastrukturę i dysponują wysoce wydajnym systemem ścianowym – i to jest naszym celem. Wcześniej, kiedy postęp prac wynosił powiedzmy 3, 4, 5 metrów na dzień, aby osiągnąć zakładane dobowe cele produkcji konieczna było eksploatacja na 2, 3, 4 ścianach. Chcemy osiągnąć więcej, chcemy mieć ścianę, której dzienny postęp wyniesie 9, 10, 11 metrów na dzień. Aby zrealizować ten cel, potrzebne nam są chodniki, które są znacznie lepiej przygotowane do stawianych przed nimi zadaniami, niż można to osiągnąć stosując dotychczasowe systemy zabudowy chodników.
Mówiąc o kotwieniu, jakie cele ma Pan na myśli?
– Naszym celem jest osiągnięcie pełnej kontroli nad górotworem, co oznacza brak niezamierzonych pustek spowodowanych opadkiem skał stropowych, tak abyśmy mieli całkowitą kontrolą nad otwartym przodkiem. I to jest nasz cel numer jeden. I dążymy do niego wdrażając technologię kotwienia, zakładając 10-11 kotew w regularnych odstępach co 75 cm i dzięki temu zapewniamy wystarczającą wytrzymałość i stabilność chodnika. Prace te wykonane muszą zostać bezpośrednio po urobieniu przodka – i tutaj wykorzystujemy zabudowaną na kombajnie wiertnicę firmy Sandvik.
W polskich kopalniach praktycznie nie stosuje się technologii kotwienia. Jakie są Pana doświadczenia związane z zastosowaniem tej technologii na świecie, w innych krajach?
– W Europie nie wykorzystuje się kotwienia. Nie chodzi tylko o Polskę, powiedziałbym, że tak jest w całej Europie. Również na Ukrainie i w Rosji, w Niemczech. Europa jest tu wyjątkiem. Generalną zasadą prowadzenia eksploatacji podziemnej na świecie jest wykorzystywanie technologii kotwienia. W kopalniach RPA, Australii i USA – wszędzie tam podstawową metodą kontroli górotworu jest kotwienie, a przyczyną stosowania tej metody jest efektywność kosztowa. Dlaczego europejskie kopalnie nie postępują tak samo? Myślę, że ma to oczywiście związek z faktem, że kopalnie w Europie są głębsze, co samo w sobie stawia dodatkowe wyzwania przed systemami kontroli górotworu, ale to tylko część prawdy. Uważam też, że ma to związek z faktem, że po prostu tak było od zawsze. I to jest prawdopodobnie jedna z głównych przyczyn.
Poruszył Pan zagadnienie efektywności kosztowej. Czy może Pan przybliżyć, jaka w rzeczywistości jest opłacalność stosowania technologii kotwienia? O jakim rzędzie redukcji kosztów mówimy?
– To bardzo trudno określić. Myślę, że nie powinniśmy skupiać się wyłącznie na cyfrach. Należy zawsze mieć strategię działania. Nasza strategia, jak już mówiłem, polega na zmniejszeniu liczby ścian i zwiększeniu postępu prac na każdej ścianie. Obecnie prędkość postępu ścian wynosi na PG Silesia 7 metrów i jest to tylko możliwe dzięki zastosowaniu technologii kotwienia. To wciąż nie jest to, do czego dążymy, ale czasy, w których prędkość postępu wynosiła 5 metrów, są już za nami. A jeśli można zwiększyć prędkość urabiania z 5 do 7 metrów, to korzyści już są ogromne.
Głównym czynnikiem przy prowadzeniu robót przygotowawczych są ludzie i ich umiejętności. Jakie najważniejsze umiejętności powinny posiadać osoby pracujące w przodku w kontekście wiercenia i kotwienia?
– Myślę, że przede wszystkim ludzie powinni być przekonani do tego, co robią. To jest umiejętność numer jeden. Muszą być wewnętrznie zmotywowani. Jeśli ktoś im powie tylko „Załóż kilka kotew” i nic więcej, to to jest za mało. Musimy rozmawiać z ludźmi, musimy im tłumaczyć, że kotwienie jest po prostu odmiennym podejściem do tego samego problemu. Nie polega tylko na pasywnym podtrzymywaniu luźnego górotworu – wręcz przeciwnie. Wzmacniamy otaczającą nas skałę w takim stopniu, że potrafi się sama utrzymać. I to jest właśnie podstawowa filozofia kotwienia, którą trzeba wyjaśnić ludziom.
Należy tłumaczyć ludziom, że kotwienie jest równie ważne, jak standardowa zabudowa łukowa, nie jest to tylko coś, co „dobrze mieć” – jest to zasadnicza część naszego systemu kontroli górotworu. I kiedy już wdroży się to podejście i porozmawia z ludźmi, to oni sami zauważą zalety kotwienia. Po kilku metrach zobaczą, że nie ma pustek po opadzie skał stropowych, i wtedy dostrzegą, że wszystko inne też staje się prostsze. Odpadają dodatkowe prace, nie ma potrzeby wypełniania pustek, nie występują inne problemy, z którymi borykaliśmy się w przeszłości, kiedy wszystko wokół przemieszczało się, osuwało i trzęsło. Problemy tego typu znikają, a ludzie szybko zauważają tego zalety, w tym również poprawę bezpieczeństwa. Oczywiście, jeśli drążymy chodnik w stabilnych warunkach ryzyko zawału zostaje zredukowane, a bezpieczeństwo w samym przodku ulega znaczącej poprawie.
Czy zatem uważa Pan, że technologia kotwienia może znaleźć w Polsce szerokie zastosowanie?
– Jestem tego pewien, ponieważ po prostu nie ma innego wyjścia. Polska będzie w coraz większym stopniu podlegać wpływom rynków międzynarodowych. Minęły już czasy, kiedy Polski rynek był rynkiem zamkniętym. Teraz rynek coraz bardziej się otwiera, i ta tendencja będzie się nasilać. Do kraju będzie napływał węgiel z importu, będzie tu coraz więcej węgla z Ukrainy i z Rosji, więc Polskie kopalnie węgla muszą obniżać koszty na tonę węgla, uważam że jest to możliwe właśnie dzięki kotwieniu.
Wspominał Pan, że jednym z istotnych czynników jest bezpieczeństwo. W jaki sposób właściwie kotwienie zwiększa bezpieczeństwo?
– Dzięki kotwieniu realizowany proces jest bardziej przewidywalny. Kotwienie wzmacnia górotwór w takim stopniu, że możliwa jest znacznie bardziej skuteczna jego kontrola. I z tego powodu prawdopodobieństwo wystąpienia zawału stropu jest znacznie mniejsze, a bezpieczeństwo osób pracujących w przodku przy zakładaniu obudowy łukowej znacząco się poprawia.
Oczywiście skutek ten osiągamy natychmiast, już na etapie robót przygotowawczych, co więcej – uważam, że korzyści rosną wtedy, gdy ściana korzysta z chodnika. Żaden chodnik nie istnieje sam dla siebie. Chodnik zawsze obsługuje ścianę. Można powiedzieć, że ściana jest jego klientem i jeśli drążymy chodnik, to należy to robić z myślą o tym kliencie. Musimy dostarczyć chodnik gotowy do użycia, dostosowany do konkretnych potrzeb i jeśli jest to chodnik wzmocniony kotwami, jeśli zostaje on udostępniony z myślą o ścianie, to nasz proces postępu chodnika nadścianowego i podścianowego staje się znacznie bardziej przewidywalny i bezpieczny.
Dzieje się tak ponieważ mamy znacznie mniej niekontrolowanych zawałów, niekontrolowanych ruchów skał – mamy kontrolę nad górotworem. Znaczące korzyści odnosimy również w miejscach łączenia ściany z chodnikiem. I być może to nawet jest większą i ważniejszą zaletą w kontekście poprawy bezpieczeństwa, niż korzyści uzyskiwane na samym etapie robót przygotowawczych.
Urządzenie wiercące firmy Sandvik to coś nowego na Państwa kopalni. Czy może nam Pan zdradzić, jakie są opinie górników na temat tego urządzenia? Czy wiertnica sprawdza się tak, jak zakładano?
– Zabudowana na jednym z naszych kombajnów wiertnica ma napęd elektrohydrauliczny, który sam w sobie jest znacznie bardziej potężny, niż urządzenia pneumatyczne, tak często stosowane przy montażu kotew. W związku z tym ludzie są bardzo zadowoleni, że dysponują narzędziem o większej mocy, przeznaczonym do instalacji kotew. Tak więc, już same właściwości techniczne, podstawowe cechy tego urządzenia sprawiły, że zostało ono bardzo dobrze przyjęte przez górników, mających świadomość że odejście od wykorzystania narzędzi pneumatycznych jest słuszne. Że jest po prostu oczywiste.
Powtórzę to, o czym już mówiłem – kiedy przyjrzymy się etapowi robót przygotowawczych, podczas których natrafiamy na niestabilne warunki chodników, wiertnica zabudowana na kombajnie pozwala nam rozwiązać ten problem i poprawić warunki kontroli górotworu poprzez założenie kotew w stropie, i to rozwiązanie bardzo szybko się przyjęło. Uważam, że nasze załogi są bardzo przychylne tej technologii, w pełni ją popierają i cieszą się, że mogą z niej korzystać.
Podsumowując temat technologii kotwienia, co uważa Pan za najistotniejsze i warte podkreślenia?
– Mamy wiedzę, że na świecie postępy ścian mogą wynosić 600-700 metrów na miesiąc. Dowodem na to, są np kopalnie w USA. A w polskich kopalniach, średnie postępy wynoszą 100-120 metrów na miesiąc. Co nas tak spowalnia? Hamują nas warunki wyrobisk korytarzowych, więc główną i najważniejszą strategią dla zapewnienia przyszłości polskiemu górnictwu, jest poprawa warunków w chodnikach tak, aby możliwe było osiągnięcie postępu ściany 200-300 metrów na miesiąc. I po zrealizowaniu tego celu można ograniczać liczbę ścian – dążąc do pozostawienia tylko jednej. Aby jedna kopalnia posiadała jedną ścianę. Wciąż będzie można produkować 3-4 miliony ton węgla rocznie, ale z jednej ściany wydobywczej. To powinno być ostatecznym celem, bo wtedy cała infrastruktura kopalniana: przenośniki taśmowe, systemy wentylacji, woda, prąd – wszystko to może zostać ograniczone. Mamy niewielką kopalnię, niewielką infrastrukturę, niewielką ilość pracowników i w takich okolicznościach jesteśmy w stanie znacząco poprawić naszą strukturę kosztów.
Więc to jest przyszłość polskiego górnictwa?
– To jest przyszłość polskiego górnictwa. To jest przyszłość górnictwa w ogóle. Wszędzie. Polska nie jest samotną wyspą, jest częścią większego świata, globalnego rynku węgla i ta strategia realizowana jest wszędzie. Dlaczego my mielibyśmy postępować inaczej?
Materiał pochodzi ze strony http://technika-gornicza.wnp.pl/