SOLIDARNOŚĆ PG SILESIA: Mija rok od informacji, że czeski właściciel decyduje się na zamknięcie kopalni. Wiele do tamtej pory się zmieniło.
Grzegorz Babij: Zdecydowanie tak. Zacznijmy od początku. 30 kwietnia 2020 podczas zarządu w Pradze podjęto uchwałę rekomendującą Walnemu Zgromadzeniu Udziałowców PG Silesia o przyjęciu planu krótkoterminowego, co oznaczało początek procesu likwidacji PG Silesia. 1 maja podczas telekonferencji informacje o tym fakcie przekazał nam Daniel Křetínský, właściciel EPH. Zaznaczył, że jedyną możliwością utrzymania miejsc pracy przez kolejne 1,5 roku, jest zgoda na obniżenie wynagrodzenia o 10 procent. Byliśmy bez wyjścia. Przed nami rysowała się perspektywa natychmiastowej likwidacji, albo kupienie sobie odrobiny czasu i utrzymaniu miejsc pracy. Dziś oceniam, że podjedliśmy jedyną możliwą decyzję. Od początku strona czeska utrzymywała, że są jedynie trzy opcje na stole. Likwidacja, sprzedaż polskiemu skarbowi państwa, lub sprzedaż mniejszościowym udziałowcom, czyli pracownikom. Niezwłocznie jako Solidarność podjęliśmy działania, które miały uratować naszą kopalnię. Już 11 maja wspólnie z Markiem Boguszem, Przewodniczącym Zarządu Regionu Podbeskidzie NSZZ Solidarność spotkaliśmy się w Ministerstwie Aktywów Państwowych z dyrektorem Departamentu ds. Górnictwa Jonaszem Drabkiem, aby zorientować się, czy istnieje możliwość, że skarb państwa będzie zainteresowany kupnem PG Silesia. Na spotkaniu ustalono, przejęcie Silesii przez którąkolwiek ze spółek państwowych jest mało prawdopodobne, natomiast ministerstwo zadeklarowało daleko idącą pomoc. W tym celu, jako PG Silesia, zostaliśmy zobowiązani do opracowania biznesplanu na minimum 10 lat. W międzyczasie nawiązaliśmy kontakt z kilkoma inwestorami, których potencjał i wiedza mogłaby dawać szansę, na nabycie PG Silesia. Były to podmioty zagraniczne i jeden podmiot polski. Tu nasze działania spotkały się z ogromnym oporem. Zarówno pracownicy, członkowie Solidarności, a nawet media otrzymywały fałszywe sms-y mające zdyskredytować nasze działania. Te fejkowe wiadomości były rozsyłane dalej przez nieprzychylnych nam ludzi i stawały się argumentami przeciw naszym działaniom dla strony czeskiej. Wspomnieć tu należy wypowiedzi ówczesnego rzecznika prasowego EPH, że inwestorzy to domysły i spekulacje związkowców. Jednak i tu prawda sama się obroniła i ludzie sami mogli zobaczyć potem zainteresowanych kupców, którzy prowadzili na terenie kopalni badania środków trwałych konieczne przed zakupem. Dziś autorzy tych fejknewsów powinni spalić się ze wstydu. Również podjęliśmy próbę utworzenia spółki, której głównymi udziałowcami mieliby być pracownicy, a która musiałaby oprzeć funkcjonowanie nie tylko o wydobycie, ale także o przetwarzanie surowca. W tym celu skontaktowaliśmy się z osobą, która dysponuje właściwymi wiedzą i co najważniejsze patentami na poszczególne procesy produkcyjne. W ten sposób powstał nasz autorski projekt Green Coal. Do dziś oceniam, że mogła to być rewolucja na polskim rynku węgla. Świadczyły o tym wszelkie symulacje. Niestety zabrakło dobrej woli ze strony poprzedniego zarządu, który postawił warunki dla nas nie do zaakceptowania.
Jednak kopalnia ostatecznie znalazła nabywcę, który nie jest spółką skarbu państwa, ani nie jest spółką pracowniczą. Jak doszło do zmiany decyzji strony czeskiej?
Oczywiście odbyło się to pod naciskiem Solidarności i pozostałych przedstawicieli strony społecznej. Od początku widzieliśmy niechęć do inwestorów prywatnych. Docierały do nas informacje, że inwestorzy byli zbywani. Na przykład obiecywano im dostęp do dokumentacji, po czym kontakt się urywał. Na przełomie lipca i sierpnia w wywiadzie prasowym jednoznacznie określiłem działania zarządu jako pozorowane odnośnie sprzedaży.
Rozumiem, że spotkało się to z szybkim dementi w mediach ze strony ówczesnego właściciela?
Niestety dementi nie było, ale były groźby zwolnienia mnie z pracy. Były próby zastraszenia ludzi, którzy wspierali nas w procesie ratowania kopalni. Jednak pojawiło się jednak coś o wiele gorszego. Na moje biurko w tym czasie wpadło pismo informujące o rozpoczęciu procesu zwolnień grupowych. Było to jednoznaczne złamanie porozumień majowych, które dawało nam 1,5 roku za cenę 10 procent pensji. Był to moment, w którym ówczesny zarząd złamał wszelkie standardy. Widać było jednoznacznie, że dla tamtego zarządu nie liczy się w tym procesie pracownik, zakład pracy, nasza przyszłość, tylko ich wizerunek. Zarząd nawet nie zdawał sobie sprawy, w jaką broń wyposażył Solidarność. Szeroką kampanią informacyjną obnażyliśmy pozorowane działania, łamanie standardów, co ostatecznie skutkowało, całkowitą zmianą nastawienia ze strony czeskiego właściciela. Po pierwsze wycofano plan zwolnień grupowych, po drugie dopuszczono ostatecznie zainteresowane firmy do informacji potrzebnych w procesie kupna naszego zakładu pracy. Ostatecznie ówczesny właściciel zdecydował się na wybór firmy Bumech SA.
Kiedy obserwuje się ogólną sytuacje w Polsce i w całej Unii Europejskiej nie można wróżyć dobrej passy dla górnictwa. Jak Pan wytłumaczy, że to właśnie polska firma postanowiła zainwestować w Silesię? Czy to nie szaleństwo?
Faktem jest, że wyznaczono bardzo krótki horyzont czasu funkcjonowania państwowych spółek górniczych w Polsce. Dominuje doktryna, która nakazuje państwom unii europejskiej, a w szczególności w Polsce odchodzenie od wydobycia węgla energetycznego. Wiem jednak, że naprawdę dobry inwestor inwestuje w momencie, w którym sytuacja wydaje się beznadziejna, a ceny są niskie, po to, aby w perspektywie czasu móc osiągnąć właściwy sukces. Faktem jest także, że Silesia jest kopalną z perspektywami i potencjałem, co nie stawia już nowego właściciela w szeregu z szaleńcami. Czyż nie?
Nie minęło 100 dni, odkąd nowy właściciel objął kopalnię, jednak proszę o obiektywną ocenę zmian, które już zaszły na Silesii.
Na pewno pozytywna jest zmiana schematu organizacyjnego. Okazuje się, że bez problemu kopalnia może funkcjonować bez niektórych stanowisk kadry zarządzającej, a pamiętajmy, że stanowiska kadry generują określone koszty. Dla mnie jest to sygnał, że nowy właściciel zaczyna szukać oszczędności najpierw u siebie. Niestety, pojawiają się też te negatywne opinie. Na pewno szybkie zmiany organizacyjne doprowadzają do pewnego chaosu. Pracownicy są zdezorientowani gdyż przekaz informacyjny dotyczący zmian jest w tyle za procesem. To trzeba poprawić. Przed nowym właścicielem stoi mnóstwo wyzwań z którymi musi się zmierzyć. To nie tylko wydobycie węgla, to całe otoczenie z przerobem na sortymenty dostosowane do rynku, czy też sprzedaż na odpowiednim poziomie za odpowiednie pieniądze. Ale powiem tak, gdyby nie fakt że ktoś chętny i z pomysłem postawił na kopalnię i jej pracowników, dzisiaj nie byłoby o czym, ani o kim pisać. Ale uwaga, pracodawca musi zrozumieć że największą wartością firmy są jej pracownicy.
Czego zatem Solidarność oczekuje w najbliższych miesiącach i latach?
Najbliższy czas to wyprowadzenie kopalni na prostą po miesiącach zmarnowanych przez były zarząd. Ale to także czas powrotu do normalności, czyli anulowania porozumienia dotyczącego zawieszenia części premii. Co do horyzontu odległego wierzę w stabilny rozwój firmy, co oznacza także stabilną sytuację naszych pracowników. Nie może być tak, że na rynku węgla lekko zawieje wiaterek, a już decydenci każą diametralnie zmieniać pracownikom życie i dostosowywać się do zmiany pogody. Od tego jest związek, aby o stabilizację i bezpieczeństwo zawodowe walczyć. I tak jak zawsze Solidarność będzie dbała po pierwsze o bezpieczeństwo pracowników, możliwie jak najlepsze warunki pracy i płacy. W każdej z wymienionych powyżej kwestii jestem optymistą. Tym bardziej, że jesteśmy chwile po podpisaniu porozumienia przywracającego wynagrodzenia sprzed maja 2020.
Rozmowa została opublikowana w bieżącym „Biuletynie Informacyjno-publicystycznym Solidarność PG Silesia”